A teraz wyjaśnienie, czym są dla mnie te rysunki i dlaczego powstają. Głównym celem przyświecającym tym dziełom jest ćwiczenie wzroku, a konkretniej podążanie po narysowanym wcześniej śladzie raz prawą, a raz lewą ręką z jednocześnie zasłoniętym okiem przeciwnym do ręki, która aktualnie pracuje. Ponieważ ręce mam dwie dlatego możecie zobaczyć na moich pracach trzy kolory – jeden oznaczający ślad, po którym podążam i po jednym kolorze na stronę, która aktualnie pracuje.
Dodatkowo podczas rysowania z mojej lewej strony mruga (zabezpieczona tak, by światło nie było zbyt intensywne) lampa stroboskopowa, która ma pobudzić moje pole widzenia.
Żebyście tylko nie pomyśleli, że poza artystą jestem także utajonym rehabilitantem wzroku!
To ćwiczenie zostało mi zalecone przez optometrystki z Poznania, u których rehabilituję wzrok. Mam je wykonywać codziennie, od poniedziałku do piątku. Ponieważ aktualnie spędzam trochę czasu lecząc moje oczy, stwierdziłem, że fajnie by było wykorzystać te ćwiczenia do czegoś więcej, a ponieważ w przeszłości pracowałem jako architekt, sztuka i prostota nie są mi obce. To nie przypadek, że wszystkie rysunki tworzą kwadrat. Taka inspiracja “Czerwonym kwadratem na białym tle” Kazimierza Malewicza. Popełniłem zresztą taki rysunek w czasie zajęć w PCRF - Polskie Centrum Rehabilitacji Funkcjonalnej.
Przy czym nie chodzi tu w ogóle o zdolności, czy specjalne predyspozycje. Bardziej albo nawet przede wszystkim, o nadawanie temu, co robimy innych znaczeń. To możliwe niezależnie od tego, kim jesteśmy i jak bardzo mamy w danej chwili pod górę. Życie jest jedno. Jest takie, jakie jest. Możemy oczywiście rozpamiętywać, co było lub użalać się nad niepewnością tego, co będzie. Tylko po co? Ani na jedno, ani na drugie wpływu nie mamy. To, co możemy zrobić, to skupić się na tym, co jest nam dane. Tak, jak jest nam dane.
Popatrzcie na paraolimpijczyków. Nie rozżalają się nad sobą. Walczą o medale. I to jak!
Dlatego jestem głęboko przekonany, że możemy nadawać nowy sens i nowe znaczenie naszym obecnym działaniom. Tak, jak to się stało z moimi rysunkami. Jak już wspominałem, obrobił je mój Tata, dusza zdecydowanie artystyczna. Świetnie maluje, robi znakomite zdjęcia… Żałuję, że nigdy jakoś nigdy nie zawalczył o tę część swojego talentu, który niewątpliwie jest Mu dany.
Jestem Mu jednak wdzięczny, że włączył się w proces przekształcania w sztukę czegoś na pierwszy rzut oka zupełnie zwykłego.
Te grafiki, czasami zaskakujące, to najlepszy dowód na to, że sami lub z pomocą innych, możemy nadawać nowy sens naszym działaniom. Niezależenie od sytuacji czy trudności, z którymi borykamy się w życiu, możemy być wrażliwymi ludźmi i mieć coś do powiedzenia czy ofiarowania innym. Tym, do których to, co robimy przemówi. Tym, którzy widząc, co robimy się zatrzymają. Teraz albo w innej chwili.
Także rada ode mnie, która, mam nadzieję, ułatwi Wam wykonywanie powtarzalnych, nużących czynności – umilmy je sobie nadając im nowy sens. Nawet mała zmiana może nadać im nowe znaczenie. Ja zostałem artystą i tworzę sztukę wykonując ćwiczeń na oczy. Tak wiem, dosyć górnolotnie to brzmi, ale w czym moje dzieła są gorsze od „czerwonego kwadratu na białym tle”? Największa różnica jest taka, że nie są dziełem sztuki uznawanym przez krytyków, ale wiecie co? Nie ma to dla mnie znaczenia, rehabilituję swój wzrok, dobrze się przy tym bawiąc.