Ten wpis rozpocząłem cytatem pochodzącym z jednej z książek opowiadających o przygodach Wiedźmina Geralta z Rivii. Nie będę ukrywał, cały cykl o Wiedźminie wywarł na mnie bardzo duże wrażenie. Prawdopodobnie poświęciłem na tę sagę więcej czasu niż na wszystkie lektury szkolne w moim całym życiu (myślę, że słuchałem całości kilka razy…).
Głównym powodem wyboru takiej tematyki jest chęć podzielenia się z Wami moimi przemyśleniami odnośnie próby kontrolowania w pełni prawie każdego elementu rzeczywistości, nie pozwalanie “chaosowi” na kontrolowanie ani kawałka naszego życia, z czym sam się często zmagam. Tak jak dziś. Chciałem poprawić pracę, którą widzicie w tekście. Zrobić lepszą. Chciałem też pokazać, jak pracuję, czy też ćwiczę oczy, ale dzisiaj nic mi nie wychodziło. Może dlatego, że każdy rysunek, który powstaje w czasie moich ćwiczeń jest jedyny i niepowtarzalny. A to, czy jest lepszy czy gorszy jest kwestią indywidualnego osądu.
Więc poddałem się chaosowi dnia dzisiejszego. Stąd najpierw na zdjęciu sam warsztat pracy.
Myślę teraz, że problemem stał się mój perfekcjonizm. Myśląc o Was, chciałem, by moja praca była lepsza, ciekawsza niż zazwyczaj. I tak zniknął element zabawy, istotny przecież w procesie tworzenia. Więc uważajcie ze zbyt poważnym podejściem do tego, co robicie.
To nie jest przecież tak, że chaos jest w ogóle niepożądany. Oczywiście, gdy przejmie całkowitą kontrolę nad życiem, ciężko będzie nam osiągać ambitne plany, a przynajmniej osiągać je w wybranym przez nas terminie.
Posłużę się tutaj przykładem jednego z moich ostatnich rysunków, tego, który chciałem poprawić.
Jak widzicie, do bardzo uporządkowanego sposobu tworzenia swoich prac celowo zaprojektowałem przestrzeń, która może mi się wymknąć spod kontroli: wewnątrz kwadratu stworzyłem mniejszy kwadrat, którego zawartość jest przypadkowa, no może prawie… Po prostu machałem sobie ręką bez ładu i składu. Oczywiście nie była to całkowita losowość, aby ją osiągnąć, musiałbym nie mieć wpływu na to, co, jak i gdzie narysuję. Prawdziwa losowość byłaby gdybym na przykład wykonywał rzuty kością i w zależności od wyniku wybierał miejsce i kształt jaki mam narysować (ciekawy pomysł, coś czuję że go kiedyś wykorzystam…)
Uważam, że kontrolowany chaos może wnieść dużo pozytywów do naszego życia - trzymając się przykładu mojej pracy mógł wnieść powiew świeżości (przynajmniej tak uważam…).
Tak jak rozpocząłem ten wpis nawiązaniem do sagi o wiedźminie, tak zakończę go w ten sam sposób. Pamiętajmy, że bez chaosu nie byłoby magii. Gdy dałem J (tak mówię często na Justynę, moją narzeczoną) do przeczytania ten wpis, wpadliśmy na szalony pomysł.
W najbliższy weekend spędzimy “dzień przypadków.” To znaczy wstajemy rano i by zdecydować, co jemy na śniadanie wybierzemy 6 dań, które jesteśmy w stanie (umiejętności i składniki) przygotować, po czym rzucimy kością i w zależności od tego, jaka liczba wpadnie takie śniadanie będziemy robić. I tak przez cały dzień. Chcemy, by nasze losowe wybory nie dotyczyły jedynie jedzenia. Ale o tym, jak dokładnie wyglądał nasz “dzień przypadków” przeczytacie w przyszłym tygodniu, w następnym poście. Życzcie nam powodzenia!