Przed wypadkiem wydaje mi, że bardzo rzadko, jeśli w ogóle mówiłem innym miłe słowa. Przykładowo wydaje mi się, że nie mówiłem swoim przyjaciołom, że są moimi przyjaciółmi, jednak sprawa nie dotyczy tylko przyjaciół. Zauważyłem, że docenianie czynów, które zrobiły na nas wrażenie bardzo często sprawia, że na ustach adresatów pojawia się uśmiech, a sama późniejsza rozmowa staje się przyjemniejsza i to dla obu stron. Podam teraz dość specyficzny przykład, szczególnie w ustach kogoś, kto przez większość życia był niejadkiem. Teraz, prawie za każdym razem jak zamawiam jakieś jedzenie w restauracji, proszę o ulubione danie osoby, która mnie obsługuje. Jeszcze nigdy nie zdążyło mi się dostać czegoś, co by mi nie smakowało, szansa na to
pytając o ulubione danie obsługującej nas osoby jest bliska zeru. A teraz najlepsze, moja mama zauważyła, że gdy w taki sposób zamawiam danie, osoba, która słyszy moje słowa, jest przeważnie pozytywnie zaskoczona. Powtórzę zatem, nie bójmy się miłych gestów i słów wobec innych, jeśli tylko są one szczere!