"Informacji o SOR szukałam na grupie dyskusyjnej na Vinted"
Stowarzyszenie przeprowadziło wywiad, aby zwrócić uwagę na trudności, z jakimi borykają się rodziny pacjentów w sytuacjach kryzysowych. Naszym celem jest wprowadzenie zmian, które zapewnią im lepsze wsparcie i zrozumienie.
– Informacji o SOR szukałam na grupie dyskusyjnej na Vinted – Dlaczego? – Bo tam były – mówi dziś Magda z gorzkim uśmiechem – a ja rozpaczliwie chciałam znaleźć cokolwiek. Coś, co pozwoliłoby mi zrozumieć, co się dzieje. Co do medycyny to platforma, na której można sprzedawać lub kupować różne przedmioty i ubrania. No właśnie…
Magda ma 24 lata. Mieszka i pracuje w Warszawie. Dziś powoli może już zacząć mówić, co się działo pewnej listopadowej nocy, dwa i pół roku temu. Gdy Paweł, Jej młodszy brat, wyskoczył z balkonu. Z 4 piętra… – O drugiej zadzwonił telefon. To była moja mama – mówi pilnując, by głos brzmiał spokojnie. Pawła zabrała karetka. Żył jeszcze, choć był nieprzytomny. Miał jechać do szpitala x, gdzie podobno czekała na niego sala operacyjna. Ale podczas transportu okazało się, że karetka pojechała do innego szpitala. Dużego, nowoczesnego szpitala. Nawet bardzo dużego. – Właściwie nie wiedzieliśmy, dlaczego nastąpiła ta zmiana – dwa i pół roku od tamtego dnia Magda wciąż zadaje sobie to samo pytanie – Informacje, jakie do nas docierały były raczej szczątkowe. – To skąd wiedziałaś, gdzie masz jechać? – Tata pojechał za karetką. Takich pytań, wciąż bez odpowiedzi jest wiele. Dlaczego, skoro miał być operowany w szpitalu X, w Y operowany nie był? Chociaż pielęgniarz powiedział Tacie, że przygotowują Go do operacji – głos Magdy zaczyna lekko drżeć – To był pierwszy tak poważny wypadek w naszej rodzinie. Byliśmy w szoku. – Jak to dzisiaj pamiętasz? Bałaś się czy byłaś wkurzona? – Przede wszystkim zagubiona i przerażona. Pamiętam, jak dotarłam do tego szpitala. Olbrzymi gmach. Wszędzie ciemno. Żadnej widocznej informacji, gdzie jest SOR, gdzie można zapytać o stan Pawła. Okienko, gdzie powinien być recepcjonista – puste. Byłam zupełnie zdezorientowana. Pamięta, że na SOR trafiła właściwie przez przypadek. Idąc trochę na oślep. – Przerażające wspomnienie. Taka wszechogarniająca pustka. I ta bezradność. A Paweł… Paweł gdzieś tam był. Sam… Pielęgniarz, który pojawił się na chwilę popatrzył na Magdę i drugiego brata i powiedział: – Zawiąż buty.– „Zawiąż buty?” – Magda zaczyna się denerwować – Tam gdzieś nasz jest nasz brat, nie wiadomo co się z nim dzieje, a on mówi; „zawiąż buty”? A potem, nagabywany o jakiekolwiek informacje dodał: – Brat upoważnił do informacji Tatę. On wszystko wie. Ale nie wiedział. Był roztrzęsiony. Poza tym, jak Paweł mógł upoważnić Tatę? Odzyskał przytomność w karetce? Coś mówił? Dlaczego to zrobił? Czy przeżyje? Jak znaleźć salę operacyjną? Czy możemy czekać pod blokiem operacyjnym? Czy możemy być bliżej Niego? W jakim jest stanie? Znowu tysiące dramatycznych pytań bez odpowiedzi. – Dziś wiem, że mogliśmy być przy Nim – przerywa na chwilę… – Jestem zadaniowa, więc próbowałam ją znaleźć – wraca do swojej opowieści. – Te salę? Jak? – Nie mogłam tak po prostu siedzieć. Patrzenie w to jedno zdanie, które wyświetlało się na tablicy elektronicznej: „Jeden pacjent – tu numer – stabilny” doprowadzało mnie do obłędu. Pielęgniarz, który pojawiał się od czasu do czasu, wydawał się być coraz bardziej wkurzony powtarzanymi pytaniami. Wyjęła więc telefon i zaczęła szukać informacji: co mogę zrobić w takiej sytuacji, czy mogę pomóc, jak to wygląda? – Myślałam, że wyświetli mi się sporo szpitalnych informacji o oddziałach ratunkowych, OIOM-ie czy postepowaniu w nagłych, poważnych wypadkach i o tym, jak sobie radzić w takiej sytuacji. Ale nie. Zamiast szpitalnych informacji, wychodziły mi tylko jakieś dyskusje na różnych grupach. Tak trafiła na wątek dotyczący SOR na grupie dyskusyjnej na Vinted. Aberracyjna sytuacja – ale zawsze coś. Chociaż dyskusja nie była zbyt pomocna. Ogólne stwierdzenia i przede wszystkim negatywne opinie: „To umieralnia”. – Załamałam się. To był moment totalnej niewiedzy, przerażenia i bezsilności. Postanowiła więc wyjść na zewnątrz, i „skanować” wzrokiem okna. Może wtedy to, w którym będzie paliło się światło, to będzie poszukiwana przez nią sala operacyjna? Lub oddział, gdzie jest Paweł? Biegała naokoło budynku… – Znalazłaś? – Nie… Taka bezradna samotność rodziny na szpitalnym korytarzu jest straszna – mówi – To było zupełnie irracjonalne zachowanie, ale musiałam coś robić. Po dwóch godzinach tego koszmarnego oczekiwania do Taty wyszedł lekarz: – Syn jest po testach na obecność alkoholu i narkotyków we krwi. Dopiero teraz mogli Go operować, ale czekali na jeszcze jednego lekarza. – Dlaczego dopiero teraz? Dlaczego nie operowali od razu? Ratownicy mówili, ze jedzie na operację? To dobrze, że czekali czy źle? Te testy były takie ważne? – karuzela pytań rozkręcała się na nowo. – Tata był w panice, w szoku. Żadne informacje do Niego nie docierały. A ja – znowu przerywa na chwilę – a ja w pewnym momencie poczułam, że Pawła już nie ma... Poszłam się wypłakać. Półtorej godziny po tym, jak lekarz powiedział, że Paweł jest po testach, ten sam mężczyzna wyszedł do Taty i powiedział, że Paweł nie żyje. – Był krwotok wewnętrzny. Obrażenia były poważne. Nic więcej. Żadnej informacji o tym, co robili, albo czego zrobić nie mogli. Co się działo, przez te dwie godziny, po tym, jak Paweł został przywieziony przez karetkę? Czekał? Na co? Tata nie mógł się z Nim pożegnać. Nikt z nas nie mógł. Powiedziano nam, że nie możemy wejść do Pawła. Później dowiedziałam się, że przecież mogliśmy. Również później zrozumiała, że tego dnia zabrakło również informacji, że mogą, i że powinni szukać pomocy psychologicznej. Samobójstwo dziecka, brata to dla całej rodziny traumatyczne przeżycie, z którym trudno sobie poradzić. Żałoba nie pomoże. Potrzebna jest terapia. Są telefony kryzysowe, fundacje, które wiedza, jak ogarnąć rodzinę pacjenta po takiej tragedii. – Dlaczego plakatów z takimi informacjami i numerami telefonów nie ma na SORach? – pyta dziś bezradnie. No właśnie, dlaczego? Dokumenty ze szpitala dostali dopiero po czterech miesiącach. Nie znaleźli w nich jednak odpowiedzi na wszystkie pytania, które kłębiły im się w głowach tamtej feralnej listopadowej nocy, dwa i pół roku temu, gdy Paweł wyskoczył z okna. Więc wracają do nich uporczywie. Bo może gdyby wiedzieli, co robić, ostatnie chwile Pawła, ukochanego syna i brata, wyglądałyby inaczej…